Powrót do

-> strona g³ówna

Nowe szaty Cesarza (Relacja z Wieczorku Slawistycznego '2004 o charakterze subiektywnym)

dodany: 28.11.2004 | autor: Tomasz Illg


Gdybym jednym tylko s³owem mia³ okreœliæ tegoroczny, jubileuszowy (trzydziesty), Wieczorek Slawistyczny, powiedzia³bym, ¿e by³... rzetelny! Czy wyj¹tkowy? Raczej nie. Porywaj¹cy? Momentami. Za to na pewno zorganizowany. Powtarzam, Z-O-R-G-A-N-I-Z-O-W-A-N-Y. Tym siê g³ównie ró¿ni³ od swoich poprzedników, opieraj¹cych siê w znacznej mierze na przypadkowoœci i improwizacji. Jeden z drugim malkontent (nie wy³¹czaj¹c ni¿ej podpisanego) móg³by siê wprawdzie rozpaczliwie uczepiæ tego czy owego (o czym dalej), g³ównie dla samej uczepienia satysfakcji, ale by³oby to nie fair w stosunku do tych wszystkich, którzy w³o¿yli w przygotowanie Wieczorku, a zw³aszcza wystêpów w czêœci oficjalnej, trochê trudu i sporo serca. A wiêc, chwa³a Wam, imienni i bezimienni bohaterowie! Audentes fortuna iuvat!

Z za³o¿enia ten Wieczorek mia³ byæ zupe³nie now¹ jakoœci¹ na naszej slawistycznej scenie. Organizatorzy podrapali siê w g³owê, wyci¹gnêli wnioski z lat poprzednich i wymyœlili, a w³aœciwie wskrzesili now¹-star¹ formu³ê, polegaj¹c¹ na podziale imprezy na dwie czêœci: pierwsz¹, oficjaln¹, sk³adaj¹c¹ siê z wystêpów przedstawicieli wszystkich specjalizacji i odbywaj¹c¹ siê na terenie uczelni (przy okazji, warto przypomnieæ spowite mg³¹ historii czasy, kiedy wieczorki odbywa³y siê np. w TAM-ie, gdzie dziœ, w porze lunchu, niepodzielnie króluj¹ mikrofalowe hot-dogi, a w powietrzu unosi siê dyskusyjny zapach przypalonego t³uszczu i sma¿onej cebulki!), oraz drug¹, mniej oficjaln¹, rozgrywaj¹c¹ siê ju¿ pod umiarkowanie goœcinnym (w tym roku szczególnie umiarkowanie) dachem klubu Antidotum. Jak postanowiono, tak te¿ siê sta³o. Czêœæ oficjalna przebieg³a stosunkowo g³adko i bez zak³óceñ, a drobne k³opoty logistyczno-operacyjne (choæby nie wiem ile rzêdów krzese³ upchn¹æ w niedogrzanej sali 41, na sto³ach ustawiæ kolejne sto³y, a okna - od których ci¹gnie arktycznym ch³odem - uszczelniæ kitem i wat¹ szklan¹, gdyby Wieczorek zapragnê³o obejrzeæ jeszcze kilkadziesi¹t osób wiêcej, atmosfera by³aby ju¿ zbli¿ona do tej z poci¹gów wioz¹cych przez tundrê zes³añców na Ko³ymê) nie powstrzyma³y poszczególnych roczników od przedstawienia tego, co sobie zaplanowa³y. Po raz drugi z rzêdu, wypada mi pochwaliæ grupê bu³garsk¹, która niepostrze¿enie wyrasta na niekwestionowanego lidera, jeœli chodzi o poziom merytoryczny prezentowanego programu. W³aœnie o taki s³owiañsko-orientalny ¿ywio³, z tañcami, tradycyjnymi wypiekami i ciekawymi zwyczajami, których przecie¿ na s³owiañskim po³udniu nie brakuje, nam chodzi! Tak trzymaæ! Szczere s³owa uznania nale¿¹ siê tak¿e studentom I roku serbistyki, którzy - do œrody pozbawieni lektora (jest to rzeczywiœcie temat zas³uguj¹cy na osobny wpis do ksiêgi absurdów) - w odwa¿ny i zabawny sposób nawi¹zali do tej sytuacji, inscenizuj¹c znany wszystkim mi³oœnikom dziennikarskiej sensacji program Pod napiêciem. Takie poczucie humoru z pazurem mnie osobiœcie odpowiada, w odró¿nieniu od odgrzewanych w nieskoñczonoœæ i dawno ju¿ nieœwie¿ych ¿artów, chocia¿by ze Szpitala na peryferiach, czy S¹siadów. Tych ostatnich na szczêœcie w tym roku zabrak³o, a bohemiœci i s³owacyœci wreszcie mieli coœ oryginalnego do powiedzenia, siêgaj¹c do historii nieco bardziej odleg³ych ni¿ seriale Arabela i Lataj¹cy Èestmir, jak chocia¿by praska defenestracja czy mini-wyk³ad o pu³apkach jêzykowych. Czego nie mo¿na powiedzieæ o kroatystach, zas³uguj¹cych ponoæ na wyssany z palca tytu³ najbardziej elitarnej filologii na ¯ytniej 12, którzy inwencji twórczej znaleŸli w sobie tyle, co w tytule znanej piosenki Lady Pank! Jednym s³owem, byliœmy œwiadkami wystêpów lepszych i gorszych, mniej lub bardziej œmiesznych, ¿aden jednak nie wypad³ Ÿle lub bardzo Ÿle. Szkoda tylko, ¿e z ka¿dym rokiem coraz mniej roczników decyduje siê na wystêp, pozostawiaj¹c pole do popisu niemal wy³¹cznie pierwszakom. A przecie¿ weterani te¿ potrafi¹, co udowodni³ V rok s³oweñski, który na zakoñczenie swojej piêcioletniej przygody ze slawistyk¹ po¿egna³ siê skromnie, acz z godnoœci¹ i klas¹. Mnie osobiœcie najbardziej brakowa³o wystêpu dziewczyn z IV roku macedonistyki, które w latach ubieg³ych, na wszelkich mo¿liwych wieczorkach (tak¿e kolêdowych), deklasowa³y rywali. Wreszcie ostatnim, kto wie czy nie najwiêkszym plusem by³o to, i¿ trud w³o¿ony w przygotowania nie poszed³ na marne, wszyscy wszystkich s³yszeli, a udzia³ wziêli tylko ci, którzy wzi¹æ mieli i chcieli.

Po zakoñczeniu czêœci oficjalnej, impreza przenios³a siê do wspomnianego ju¿ klubu, którego aktualna nazwa, podobnie zreszt¹ jak poprzednia, od kilku lat stanowi dla mnie zagadkê godn¹ sfinksa: rozumiem sk¹din¹d, ¿e nazwy zaczerpniête z pobie¿nej lektury s³ownika wyrazów obcych brzmi¹ modnie i byæ mo¿e s¹ elektryzuj¹ce, ale w³aœciwie to Antidotum - na co?! Na g³upotê bramkarzy, którzy najpierw trzymali ludzi na mrozie przez dobrych 20 minut, by potem o 3 w nocy ponownie ich na ten mróz wyrzuciæ? A mo¿e na indolecjê DJ'a, który o muzyce s³owiañskiej wiedzia³ tyle, co ja o uzdrawianiu misami tybetañskimi (bo niby sk¹d mia³ wiedzieæ?)? Na szczêœcie, gwoŸdziem programu (a nie do trumny!) w dalszej czêœci wieczoru okaza³ siê koncert zespo³u Natanael, którego nie trzeba chyba nikomu przedstawiaæ, a który w opinii wszystkich (wystarczy poczytaæ wpisy na forum) podbi³ serca slawistów od We³tawy i Dunaju, po Drinê i Neretwê, i rozkrêci³ Wieczorek Slawistyczny na dobre! Wielkie dziêki dla Was! Jest to wyraŸny sygna³ na przysz³oœæ, ¿e koncerty z prawdziwego zdarzenia grup studenckich i oko³ouczelnianych s¹ mile widziane, a nawet oczekiwane. Po koncercie, od godziny mniej wiêcej 22 zaczê³a siê ju¿ regularna dyskoteka, która - ze wzglêdu na dobór muzyki - jednym podoba³a siê bardziej, innym trochê mniej. Ja sam, wbrew opiniom wiêkszoœci, uwa¿am, ¿e ograniczanie siê wy³¹cznie do muzyki s³owiañskiej nie jest najlepszym pomys³em. Ba³kañski turbo-folk, chorwacki hip-hop, czeski pop, czy najogólniej rzecz bior¹c, s³owiañska muzyka klubowa brzmi¹ (przynajmniej dla mnie) cokolwiek ¿enuj¹co. Czujê siê wtedy albo jak na festiwalu piosenki w Sopocie (w latach 80-tych), albo jak na potañcówce w wiejskiej remizie. Ale jeszcze raz podkreœlam, jest to ju¿ wy³¹cznie moje zmartwienie i mój problem, mieszcz¹cy siê raczej w ramach prywatnej opinii ni¿ rzetelnej dziennikarskiej relacji.

Co by jednak nie powiedzieæ i z której strony by nañ nie spojrzeæ, tegoroczny Wieczorek Slawistyczny spe³ni³ pok³adane w nim nadzieje, nie przyniós³ nam wstydu i nie okry³ nas hañb¹. Perun, Swaro¿yc i Œwiatowid mog¹ spaæ spokojnie! Dajê mu 7 punktów na 10 mo¿liwych. Inne sugestie, ewentualne propozycje zmian i bie¿¹ce komentarze pojawi¹ siê niechybnie na forum, do którego odsy³am. Tymczasem, nie pozostaje nam nic innego, jak tylko czekaæ na Wieczorek Kolêdowy, nie mniej przecie¿ tradycyjny i swój niepowtarzalny charakter równie¿ posiadaj¹cy.